„Habari, Mimi ni Daniel. Nina furaha kukutana na wewe” – (Cześć, nazywam się Daniel. Miło mi Was poznać) – takimi słowami przywitał się z nami nasz gość, Daniel Kocuj, który wyruszył w podróż rowerem z Sydney do Szczecina poprzez Australię, Indonezję, Malezję, Tajlandię, Birmę aż do Indii. Sam autor zaznacza na wstępie swej książki, że „Czytanie książek bywa niebezpieczne. To przez kontakt z książką zaraziłem się „cyklozą”. Rower stał się przedmiotem pierwszej potrzeby i jednocześnie sposobem na spełnianie marzeń. Jednak żaden z ogólnie dostępnych w sprzedaży rowerów nie spełniał oczekiwać autora, w związku z tym Pan Daniel postanowił sam zbudować swój rower. Jak zaznaczył podróżnik, chodziło nie tylko o to, by móc na rower załadować niezbędny bagaż, ale przede wszystkim, by umieć go naprawić w przypadku awarii podczas podróży przez niebezpieczne i nieprzyjazne miejsca. Dlatego jego jednoślad miał 40 szprych (koło jest wtedy mocniejsze) przez co zwiększyła się możliwość udźwigu 65 kilogramowego bagażu podróżnika. W tę podróż wyruszył z kolegą Zanderem, gdyż jak zaznaczył autor, ważne jest, by w taką podróż zabrać ze sobą kogoś, kto nigdy nie narzeka, kto jest z natury optymistycznym i pozytywnym człowiekiem. I w ten oto sposób, po załatwieniu wszelkich formalności, zapakowaniu rozłożonego roweru Pana Daniela do samolotu wsiedli na pokład i wyruszyli w podróż życia. Podczas wędrówki imali się różnych prac, zajęć, by móc zarobić na najpotrzebniejsze rzeczy. Pomagali przy budowie domu, zbierali arbuzy, pracowali na farmie. Ludzie, których spotykali podczas swojej rowerowej podróży nazywali ich szaleńcami, bo nie mogli uwierzyć w to, że ktoś sam, dobrowolnie i świadomie wybiera się w podróż rowerem przez pustynię. Na szlaku poznają drugiego, a właściwie trzeciego rowerowego szaleńca. Jest nim Nick – Australijczyk, który samotnie przemierza pustynię Australii. To on nauczył ich w jaki sposób pozyskiwać wodę na pustkowiu, jak upiec coś na kształt chleba, jak zapolować, na jakie zwierzęta uważać i czego unikać. Pokazał im jak poddać obróbce mięso, które otrzymali od kłusowników, jak sprawdzić czy w rzece są krokodyle. Okazało się, że aborygeni mają swój sprawdzony sposób, który polegał na trzykrotnym wrzuceniu do wody psa, bo jak się okazuje krokodyl atakuje za trzecim razem. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, bo w pewnym momencie podróży drogi Nicka, Daniela i Zandera się rozchodzą. Daniel wyrusza samotnie w dalszą podróż poprzez Indonezję, Brno, Tajlandię, Birmę i Indie. Na swej drodze spotyka bardzo dużo życzliwych i dobrych ludzi, którzy mu pomagają, zaopatrują w części zamienne do roweru. W ramach podziękowań zamiast zostać chwilę w sklepie rowerowym został trzy miesiące pomagając w centrowaniu kół. Jak sam autor przyznaje w takiej podróży nic nie można zaplanować, nic nie jest pewne i nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać. Planował półtoraroczną wędrówkę, wrócił do domu po czterech latach. Podróż dla autora zakończyła się niezbyt mile, bo trafił do szpitala, odwodniony, wychudzony i zarażony czymś, czego tamtejsi lekarze nie byli w stanie zdiagnozować. Wrócił do kraju, ustabilizował zdrowie, napisał książkę o swoich przygodach i myśli o kolejnej podróży. Słuchając jak podróżnik opowiadał o pokonywaniu trudności codziennej wędrówki, o tym, czego musiał się nauczyć, jakich poznał ludzi, kto mu pomógł i dlaczego, mimo tych licznych miłych i nie miłych przygód nie rezygnuje z poznawania świata, ja zastanawiam się ile człowiek jest w stanie poświęcić w imię realizacji marzeń, planów i pasji. Gratuluję Panu Danielowi przede wszystkim odwagi, samozaparcia i konsekwencji w dążeniu do wymarzonego celu oraz czekam na drugą część „Bike’owej podróży”.
Na zakończenie dodam jeszcze, że to spotkanie autorskie odbyło się w ramach Kierunku interwencji 4.1. Blisko, będącego częścią Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa 2.0 na lata 2021-2025, którego organizatorem jest Narodowe Centrum Kultury.
Kustosz Dorota Waga/BPGZ Mokre/Filia w Wysokiem